niedziela, 31 marca 2013

Rozdział szósty

Zakochaj się, a każdy wszędzie, wszystkie rzeczy, wszystkie słowa oznaczać będą „miłość”. To samo dzieje się, kiedy kogoś utracisz.
— Jonathan Carroll





W głównym budynku wioski rozmawiało pięć osób, wyraznie nie zadowolonych z prowadzonego tematu. Hokage wioski w spokoju obmyślała plan działania.- Minęło już sześć dni, jeśli Itachi mnie nie oszukał jutro przyjdą wiadomości.- pomyślała

-Czcigodna, z wielkim szacunkiem ale czy to jest odpowiedzialne by wierzyć Itachiemu?- zapytał Aburame

-Tak, sądzę że, mówił prawdę. Wedle umowy, jutro powinien wysłać do nas kruka z informacjami.

-A co jeśli nie wyśle?- zapytał Yamanaka

-Nie martwmy się na zapas.

-Kto będzie odbierał informacje?- spytał ponownie

-Moja uczennica, Sakura.

-Czy ona aby nie jest, za mało odpowiedzialna na tą czynność?

-Podważasz moje zdanie?

-Jakbym śmiał.

-Hokage, co do danych informacji, naprawdę myślisz, że starszyzna była by zdolna do czegoś takiego?- zapytał Nara, głaszcząc się po brodzie w geście myślenia.

-Oni są zdolni do wszystkiego, po za tym …- przerwała, gdyż po całym gabinecie rozniosło się pukanie

-Wejść!

-Ciociu, ja na to spotkanie.- oznajmiała różowo włosa wchodząc do pomieszczenia.

-Dobrze, siadaj.

Powoli podeszła do stołu i zajęła miejsce, słuchając uważnie co ma do powiedzenia Tsunade.

-Sprawa jest bardzo poważna.

*****


Biegła przez las, jedynie pełnia księżyca oświetlała jej twarz, co jakiś czas słyszała szum wiatru i huczenie sowy. Odwróciła się do tyłu z nadzieją, że jej nie gonią. Była zmęczona- Oby gdzieś tu nie daleko była jakaś wioska, bo już dłużej nie dam rady biec. Jeśli ta ruda małpa wyczuje moją nieobecność w siedzibie, będzie nie dobrze, nawet bardzo.- Zobaczyła zarysy jakieś wioski, była za daleko żeby odgadnąć jakiej, nigdy nie była dobra w stwierdzaniu swojego położenia- A podobno to jedna z najważniejszych cech ninja… o ironio.- zaśmiała się w myślach i przyspieszyła.

Wiatr ustał i zrobiło się bardzo cicho, speszyła się gdy usłyszała szelest, który z pewnością nie wydał wiatr. Jej serce zaczęło bić mocniej a oddech przyśpieszył, bała się, że ją znaleźli. Odruchowo wyjęła kunai i ustawiła się w pozycji ochronnej, w jej stronę poleciało pare senbon, odskoczyła ochraniając się przed atakiem. Chciała już zacząć wykonywać pieczęcie ale przeciwnik odezwał się do niej

-Czego szukasz na obrzeżach wioski drogie dziecko?- zapytał starszy człowiek, na oko z jakieś 65 lat

-Przybywam tu z bardzo daleka, szczerze powiedziawszy nie za bardzo się orientuje gdzie się znajduje, może pan mi powiedzieć obok jakiej wioski jesteśmy?- odpowiedziała kulturalnie

-Jesteśmy obok Konohy-gakure, nie orientujesz się? Po twojej obronie, zdawało mi się, że jesteś ninja.- zamyślił się i spojrzał na nią badawczym wzrokiem

-Można tak powiedzieć- burknęła, wiadomość o ich położeniu nie co zepsuła jej humor

-Zbiera się na deszcz-stwierdził i spojrzał na niebo- skoro jesteś z daleka, na pewno nie masz się gdzie podziać.

-W sumie ma pan racje.

-Może chciałabyś, zatrzymać się u mnie? Mieszkam nie daleko- spojrzała na niego z lekkim szokiem w oczach- Nie masz się czego obawiać, nic ci nie zrobię.- zaśmiał się

-Ależ ja się nie boje, dziękuje bardzo za informacje i propozycję ale nie będę się narzucać- nie chciała kontaktu z ludzmi, nie były jej one potrzebne

-Nie narzucasz się, przecież to ja cię zaprosiłem. Nie będziesz mokła, bo się przeziębisz.- zachęcał, nie miała powodów żeby się nie zgodzić- Lepsze to, niż spanie w lesie na drzewie w deszczu.

-Skoro to żaden głopot, bardzo chętnie skorzystam.

-Cieszę się, choć za mną.

Szli wolnym krokiem w ciszy. Nagle poczuła, że coś mokrego spływa jej po ramieniu, starzec miał rację, zaczął padać deszcz. Przyśpieszyli kroku, bo nie chcieli zmoknąć. Gdy podniosła lekko wzrok do góry, zobaczyła ładną i zadbaną, drewnianą chatkę.

-To jest właśnie ten mój skromny domek, wejdz proszę- zaprosił ją, otwierając tym samym dzwi

-Bardzo tu ładnie.- uśmiechnęła się, odwzajemnił ten gest.

-Rozgość się a ja zaparzę herbatę- przytaknęła i usiadła na zamszowej kanapie koloru lilii.- Jak na mężczyznę ma bardzo zadbany i ładnie urządzony dom.

Usłyszała czajnik, wstała i podeszła do szafki na której były ramki ze zdjęciami. Jedno zdjęcie przedstawiało kobietę w sukni ślubnej a obok stał jej mąż, zdjęcie było stare i zagięte w niektórych rogach ale i tak para młodych wyglądała cudownie. Drugie natomiast przedstawiało, młodą kobietę z dzieckiem na rękach, była uśmiechnięta i nie trzeba było być niewiadomo jak błyskotliwym, żeby zauważyć jaka była szczęśliwa.

-Widzę, że patrzysz na zdjęcia, na pierwszym zdjęciu jestem ja i moja żona, na drugim zaś, jest ona i mój syn- Ogai

-Bardzo ładna kobieta.

-Bo moja.- zażartował i przejechał opuszkiem palca po jej twarzy na zdjęciu.-Siadaj drogie dziecko, zrobiłem nam herbatę.

-Dziękuje- powiedziała i usiadała na krześle przy stoliku. Sięgnęła po napój i upiła łyk.

-Więc skąd przybywasz?- wiedziała, że o to zapyta i nawet przyszykowała sobie formułkę na to, i na inne tego typu pytania

-Z Taki- gakure, uciekłam po tamtejszych zamieszkach.

-Yhym, byłaś ninją?

-Tak, ale przez krótki okres czasu.

-Tak myślałem, łatwo było się domyśleć po uskoku jaki wykonałaś.

-Możliwe, nawyk

-Bardzo dobry nawyk, zapomniałbym jak się nazywasz drogie dziecko?

-Hanae Nakatomi.- nie lubiła swojego nazwiska, zle jej się kojarzyło

-Ja nazywam się Hikaro Abe, miło mi cię poznać Hanae

-Mnie również.- uśmiechnęła się i odstawiła kubek.- Pana żona nie będzie się gniewać, że przywlekł pan nieznajomą pod swój dach?

-Moja żona by się nie zdenerwowała, gdyby oczywiście żyła.- powiedział to z takim spokojem i lekkością, a jej zrobiło się strasznie głupio

-Przepraszam nie chciałam…

-Nic się nie stało, każdy czasem umiera ale kiedyś trzeba żyć dalej.

-Tak, to prawda- Gdyby to było takie proste- pomyślała i zamknęła oczy.

-Coś się stało?- zapytał i spojrzał na nią zatroskanym wzrokiem

-Nie, mi też ktoś umarł, osoba bardzo dla mnie ważna.- nie wiedziała skąd u niej tyle zaufania aby mówić o przeszłości

-Chcesz o tym porozmawiać?

-Nie, nie trzeba. Czy mógłby pan mnie zaprowadzić do tymczasowego pokoju czy też miejsca gdzie mogę spać?

-Oczywiście, idziesz prosto i drugie dzwi po prawej.

-Dziękuje.- uśmiechnęła się i poszła we wcześniej podanym kierunku.

Gdy weszła do wcześniej wskazanego pokoju, ujrzała duże dwuosobowe łóżko, po obu stronach stały szafki nocne a na nich stały lampy. Pomieszczenie jej się bardzo spodobało, ściany były koloru beżowego, na nich było dużo obrazów, które świetnie się komponowały. Podłoga była z ciemnego, brązowego drewna. Położyła się na łóżku i zaczęła rozmyślać, doskwierała jej samotność,zawsze czuła się samotna ale wtedy on ją chciał pocieszyć,próbowała analizować swoje życie od początku, dlaczego to wszystko przytrafiło się akurat jej? Dlaczego to on ją musiał znalezść? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi.


-Wszystkie rozkazy zostały wydane, mam nadzieję, że wszystko zrozumieliście i wykonacie to poprawnie.- stwierdziła hokage- Pamiętajcie, ze jeśli coś by się nie udało, dowodzenie przejmują oni.

-Hai, proszę się nie obawiać, wszystko jest w najlepszym porządku.- odpowiedział Nara poczym wstał- Będę się już zbierał. Dobranoc- pożegnał siei wyszedł a za nim reszta wcześniej też się żegnając.

Sakura siedziała i dalej nie mogła dopuścić do siebie tej myśli, przetwarzała wszystkie informacje na nowo i tak w kółko, wieść o tym, że ktoś zabił wreszcie jej wuja była świetna, ale jakie konsekwencje teraz czekają wioskę- Czy właśnie tego chciałeś Sasuke? Powiem jedno… nie pozwolę ci na to!- krzyknęła w myślach i zdecydowanym wzrokiem spojrzała na Tsunade, która patrzyła na nią z lekkim współczuciem.

-Tsunade-sama, ja się zgadzam ale jeśli coś ci się stanie... zabije tą osobę z zimną krwią.- kobieta spojrzała na nią i uśmiechnęła się.

-Czyli od razu sugerujesz, że mój plan się nie powiedzie?

-Nie o to mi chodziło

-Doskonale wiem, o co ci chodziło. Nie masz się czego obawiać, uda się. Jutro z samego rana idziesz na obrzeża wioski, on będzie już na ciebie czekał.

-Dobrze, Idziemy już do domu?- zapytała

-Ty idz, ja jeszcze trochę tu zostane i posprawdzam zaległe raporty.

Sakura wyszła z gabinetu i wolnym krokiem zmierzała ku posiadłościw której mieszkała. Postanowiła, że dzisiaj bardzo wcześnie pójdzie spać, żeby jutro być wypoczęta i mieć „trzeźwy” umysł.

Hikaro oglądał telewizje gdy do jego uszu doleciał krzyk dziewczyny, zerwał się na równe nogi i z niepokojem wypisanym na twarzy ruszyła w jej kierunku. Otworzył z zamachem dzwi i zobaczył, że nic jej nie jest, podszedł do łożka i spojrzał na nią.

-Co się stało dziecko?

-Znowu mi się śniła..- powiedziała a łzy naciekły jej do oczu

-Kto?

-Emiko.- wybuchła płaczem a twarz ukryła w poduszce

-Kim jest Emiko?

-Moją młodszą siostrą, moją maleńką pieszczotką, którą kochałam najbardziej na świecie.- w tym momencie zrozumiał, że to na pewno o niej mówiła wcześniej, postanowił zostawić ją samą.

-Śpij Hanae, wszystko będzie dobrze.

-Ma pan racje, przepraszam, dobranoc.

Wyszedł z jej pokoju i sam postanowił położyć się już spać, na dzisiaj miał już dość wrażeń.

*****

Minął miesiąc, tak jak był w umowie, Itachi co tydzień przynosił informacje o ataku na wioskę a Sakura je od niego odbierała. Coraz bardziej siły zbrojne rosły i zabezpieczały się na wypadek wcześniejszego ataku. Wszyscy wtajemniczeni czujnie przemierzali wioskę każdego dnia. Ludzie, którzy wiedzieli co się szykuje, było teraz więcej. Dowiedział się Kakashi, Jirayia,Shikamaru,Shino, Kiba, Ino, Hinata i Hanabi. Oni byli bardzo dobrze poinformowani i zawsze, w każdej chwili gotowi do walki.

W tym czasie Hanae przyzwyczaiła się już do nowego życia, co prawda nie wyjawiła całej prawdy Hikaro ale powoli próbuje się do tego przekonać. Z jednej strony jest prawie pewna, że może mu zaufać ale prawie to jeszcze nie całość. Wychodziła właśnie z domu po zioła lecznicze, okazało się, że Hikaro jest zielarzem dla Konohy, pielęgnuje i sadzi zioła potrzebne potem w szpitalu. Szła przez las i patrzyła się w bezchmurne niebo, ptaki ćwierkały a wiatr wiał lekko w twarz dając potrzebny chłód. Dawano nie było jej tak przyjemnie, martwiła się tylko tym, że na pewno już dawano wykryli, że uciekła.-Jak mnie znajdą nie będzie za dobrze, ale chyba nie przewidzieli by tego, ze przybędę do Konohy, sama w to nie mogę uwierzyć.- doszła już do szklarni pociągnęła za klamkę ona nawet nie drgnęła, jeden raz, drugi, trzeci- Zaraz wywarzę te dzwi!- gdy chciała już wejść wyczuła chakre, nie znała jej.

-Wyjdz tchórzu, nie czaj się.- powiedziała kpiącym tonem, odwracając się w jego kierunku.

-Wyczułaś mnie?- zapytał zszokowany mężczyzna

-Tak nie było to nazbyt trudne.- prychnęła i dokładnie przyjrzała się jemu. Miał kruczoczarne, długie włosy związane w kucyk. Już z takiej odległości mogła zobaczyć jego czarne jak noc oczy. Miał czarny płaszcz w czerwone chmurki-Jeszcze mi tu Akatsuki brakowało- pomyślała, ale nie spuszczała z niego wzroku. On też się jej przyglądał, długie czarne włosy i tego samego koloru oczy, była ubrana w bluzkę z dość dużym dekoltem koloru białego i do tego czarne krótkie spodenki.

-Po co tu przyszedłeś?- zapytała całkiem poważnie, przypominając sobie rozmowę ze staruszkiem: „Jeśli zobaczysz jakiegoś człowieka, który jest nie proszony na terenie wioski, usuwasz. Ja tak robie z rozkazu hokage, ale jeśli chcesz mi pomóc to teraz twoje zadanie.”

-Dlaczego pytasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie, zaczął się do niej przybliżać

-Bo pytam. Akatsuki nie jest mile widziane na terenie wioski, czyżbyś zapomniał?

-Możliwe, ale co taka mała dziewczynka jak ty, może mi zrobić?- zaczął się z nią droczyć, nienawidziła tego.

-Nie drocz się ze mną, wyobraz sobie , że wiele.- odłożyła koszyk przygotowany do ziół na ziemie a sama przygotowała się do ataku.

Miał jeszcze trochę czasu, więc chciał się zabawić-Przecież nic jej nie zrobię, tylko trochę ją drasnę. Krążyli między sobą jak drapieżnicy, oboje patrzyli na siebie i nie spuszczali wzroku.

-Długo tak zamierzasz, czy wreszcie zaatakujesz?- zapytał. Bawiła go ta sytuacja, nie doceniał jej, może to był jego błąd?

-Daję ci tą przewagę, zaatakuj pierwszy.- nie czekał długo, od razu aktywował sharingan, był pewny, że się przestraszy. Ona tylko przez chwile się zdziwiła, potem zdziwienie zastąpił stoicki spokój. Spojrzała na niego, teraz on się zdziwił ale na dobre i wcale się z tym nie krył.

- Sharingan- wyszeptał 



*****

Siedziała w swoim biurze i podpisywała papiery, dzisiaj przychodzi Itachi z informacjami, więc postanowiła wcześniej się uporać z papierkowa robotą. Zachciało jej się pić, nie miał nic pod ręką, nawet sake jej się skończyła.

-Shizune!- krzyknęła a do pokoju weszła jej uczennica.

-Słucham Tsunade-sama?- zapytała trzymając w rękach małą, różową świnke.

-Przynieś mi sake, bo chce mi się pić.- powiedziawszy to wróciła do papierkowej roboty.

-Hai- wyszła z gabinetu i po chwili wróciła z pełną butelką.

-Co tak szybko? Czyżbyś chowała sake przede mną?- spytała podejrzliwie
 

-Nie, leżała na moim biurku zawinięta w takie ładne opakowanie z karteczką: „Dla czcigodnej na trudne dni” najdziwniejsze jest to, że wcześniej jej nie widziałam.

-Dobrze, połóż na biurko i wyjdz. Dziękuje.

-Proszę.. Tsunade-sama, może pani lepiej tego nie pije, jakoś tak dziwnie, ze wcześniej jej tu nie było i w ogóle.

-Zobaczę, nie martw się umiem wyczuć truciznę jeśli o to ci chodzi.

-Hai.- wyszła i zostawiła ją samą. Czas mijał a Sakury nie było z informacjami, zaczęła się martwić- Co jeśli coś jej się stało? Albo Itachi nie przyniósł informacji i to była pułapka?- sięgnęła po butelkę i wyjęła korek, powąchała i starała się wyczuć czy nie ma tam żadnej trucizny, nic nie wyczuła. Spojrzała się jeszcze raz i upiła mały łyk, odczekała chwile, nic się nie stało. Upiła kolejny i poczuła jak nagle cała drętwieje-Kuso- przeklęła w myślach i osunęła się na ziemię, czuła jak traci powietrze i zaczyna się dusić, nie mogła nic zrobić. 

Do pokoju jak zwykle bez pukania wszedł Jirayia, gdy zobaczył Tsunade szybko do niej podbiegł, wziął ją na ręce i teleportował się do szpitala. Wbiegł jak oparzony, gdy pielęgniarki zobaczyły hokage od razu wezwały lekarza, ten nałożył jej maskę do oddychanie i natychmiast wziął ją na nosze, wszyscy lekarze pobiegli na sale operacyjną, aby ocalić wielmożną. Jeden z trzech legendarnych sanin’ów siedział na szpitalnym korytarzu i czekała, czekał aż uratują jego przyjaciółkę. Strasznie się martwił, targały nim bardzo silne emocje, nie mógł do siebie dopuścić myśli o jej śmierci.
Sakura chciała już opuścić brame Konhy, gdy do jej uszu doleciał krzyk

-Sakura-chan, szybko do szpitala! Tsunade-sama jest w stanie krytycznym!- zawołał Naruto cały zdenerwowany.

-Jak to?!- zdziwiła się tak, że prawie spadła z bramy, gdyby nie szybki refleks chłopaka leżałaby już na ziemi

-Chodzmy szybko!- krzyknęła i teleportowała się z nim do szpitala


Gdy weszli do szpitala zobaczyli wszystkich koło sali operacyjnej, Sakura nie wiedziała co się stało, jeszcze ostatnio z nią rozmawiała a teraz? Lekarze walczą o jej życie.

-Co się stało?- zapytała

-Tsunade została otruta.- powiedziała Shizune trzymając twarz w dłoniach- To moja wina, ostrzegałam ją ale ona i tak zrobiła swoje, mogłam wyrzucić tą głupią butelke!- krzyczała do siebie

-Shizune nie obwiniaj się, to nie twoja wina, teraz Tsunade pokazała swoją lekkomyślność, musimy czekać.- powiedział Jirayia patrząc w jeden punkt na suficie

-Nie, nie będziemy czekać, ja pomogę Tsunade-sama- powiedziała Sakura zaciskając pięści i patrząc na każdego po koleji

-Ale Sakura-chan..- chciał powiedzieć Naruto, ale zielonooka mu przerwała

-Nie Naruto, ja jej pomogę nawet za cenę własnego życia.- powiedziawszy to, weszła na sale operacyjną

-Panienka Sakura? Co panienka tu robi?- spytał jeden z lekarzy, który zwalczał krwotok wewnętrzny u wielmożnej

Sakura nic nie mówiąc założyła faruch, który był zawsze przeznaczony dla Tsunade, złożyła maskę, umyła dokładnie ręce i nałożyła na nie rękawiczki.

-Od teraz ja dowodzę, jakie są uszczerbki i stan zdrowotny pacjenta?- spojrzeli na nią wzrokiem pełnym szoku, przez chwile wydawało im się, że widzieli Tsunade ale nie, tam stała Sakura gotowa do pracy i opanowana jak na lekarza przy operacji przystało.

-Stan krytyczny, trucizna wypaliła przełyk przez co jest krwotok wewnętrzny.- powiedziała jedna z pielęgniarek

-Więc na co wy czekacie?! Zaczynamy tamować, ale to już!- krzyknęła i podeszła do swojej mentorki, użyła medycznego jutsu i po chwili zaczęła pomagać ją leczyć.

-Wykryliście już, jaka to trucizna?- zapytała

-Nie, nikt nie może się na niej poznać.

-Niech jedna z pielęgniarek wezmie próbke i Pojdzie do Shizune, ona na pewno ją rozpozna. Powiedzcie jej jeszcze, żeby jak najszybciej przygotowała antidotum jeśli to możliwe.. tu chodzi o życie hokage!- rozkazała

-Hai- jedna z nich szybko wzięła próbkę i wybiegła z Sali

-Shizune-sama jest pani potrzebna- krzyknęła i pobiegła do laboratorium, brunetka nie myśląc długo podbiegła za nią.

Naruto siedział na krześle i myślał, myślał jak radzi sobie jego przyjaciółka i czy jego „babcia” przeżyje. W głębi duszy jeszcze kochał Sakure ale wiedział, że ona nie kocha jego. Czas leciał, minęło już 6 godzin odkąd zaczęła się operacja.

Shizune mieszała i dodawała różnych substancji, wiedziała już z jaką trucizną mają do czynienia, musiała tylko szybko stworzyć antidotum co nie było już takie proste. Trucizna jest bardzo składana, miała dużo elektronów przez co mogła być śmiertelna, protocyty reagowały na ciało w sposób paraliżujący-Dlatego Tsunade nie mogła wykonać zadanego ruchu, sprytne.- musiała użyć ziół „yennki” aby stworzyć przeciwieństwo trucizny. Gdy to zrobiła wymieszała wszystko i wbiegła na sale, gdy przebiegała przez hol, wszyscy tam siedzący patrzyli na nią i próbowali odgadnąć coś z jej twarzy.

Na sali widziała widok z którego Tsunade byłaby dumna, Sakura dowodziła całą operacją i radziła sobie świetnie. Właśnie pozbywali się trucizny z ciała Godaime.

-Shizune, masz antidotum?- spytała

-Mam- podała jej, dziewczyna lekko podnosła głowe swojej mentorce i wlała zawartość fiolki do jej ust.

-Sakura-sama, stan polepsza się, akcja serca powraca do normy, ciśnienie też, oddychanie dalej jest za pomocą maski.- wydał raport lekarz

-Świetnie, zabierzcie ją na oddział intensywnej terapii, póki co będzie tam przebywać, chce być informowana o zmianach w jej stanie.

-Hai! Panienko Sakuro.. dobra robota.


-Wy też się spisaliście, gratuluję.

Wyszła z sali a za nią na łóżku wywiezli Tsunade.

Wszyscy zebrani spojrzeli na nią i czekali na jakąś informacje na temat hokage. Jedynie Naruto wstał, podszedł do niej i mocno przytulił, nie broniła się, nawet odwzajemniła go.

-Sakura-chan jesteś wspaniała.- wyszeptał jej do ucha, ona na to lekko się zarumieniła i spojrzała mu w oczy, poczuła jakiś dziwny dreszcz. Szybko odsunęła się od niego i spojrzała na pozostałych.

-Tsunade jest w lepszym stanie, wszystko już opanowane, jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.- powiedziała na jednym wdechu i oparła się jedną ręką o ścianę chwiejąc się.

-Sakura odpocznij, idz do domu i prześpij się.- powiedział Kakashi

-Nie mogę, odpocznę w biurze ordynatora. Kakashi-sensei przyprowadz do mnie zaraz Shikaku Nara, Hiashi Hyuga, Shibi Aburame, Santa Yamanaka.

-Hai.- znikł w kłębi dymu

-Jirayia- san czy możesz ze mną porozmawiać?- spytała

-Oczywiście, chodzmy do tego gabinetu, naprawde musisz odpocząć- powiedział i złapał ją za dwie ręce, prowadząc do pokoju

Gdy weszli do pomieszczenia Sakura od razu usiadła za biurkiem na fotelu, była bardzo zmęczona, ledwo trzymała się na nogach.

-Co zamierzasz zrobić?- spytał uważnie jej się przyglądając

-Na samy początku musimy znalezść testament Tsunade, gdzie jest jasno zapisane kto w czasie jej nieobecności ma zostać hokage.- sanin spojrzał na nią zdziwiony, nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Był penwy, że powie, że nie wie.

-Wiesz gdzie on jest?

-Wiem, mówiła mi, na razie jestem zbyt słaba żeby iść po niego. Dlatego muszę poprosić kogoś o to, myślałam nad Naruto.


-Ja mogę po niego pójść, tylko musisz mi powiedzieć gdzie on dokładnie jest.

-Do ciebie Jirayia-san mam inną prośbę, pomożesz mi dalej realizować plany Tsunade, co najmniej do czasu jej nieobecności?

-Oczywiście, zaraz zawołam Naruto wszystko mu powiesz.

Wyszedł a ona została sama. Była z siebie bardzo dumna, nie wiedziała czy da rade kontynuować plan swojej ciotki, wiedziała też, że tego właśnie chciała osoba, która ją otruła.- Muszę to zrobić, znajdę też osobę, która jest za to odpowiedzialna i zabiję.
 

*****

W czasie, gdy trwała jeszcze operacja, dwójka ludzi stała naprzeciwko siebie i mierzyła się groźnymi spojrzeniami. Mężczyzna nie wierzył w to, co właśnie przed chwilą zobaczył.

-Skąd masz sharingan? Jesteś z klanu Uchiha?- zapytał bardzo poważnie, nie był mu już do zabawy, teraz liczyła się tylko prawda.

-Nie jestem z tego pieprzonego klanu-wysyczała- nie będę ci się tłumaczyć!- szybkim ruchem zjawił się obok niej przykładając kunai do szyi

-To nie było pytanie, na które nie musisz odpowiadać.- jego oddech pieścił jej skórę, czuła jak przyciska broń, nie bała się, tego ją uczono- Nie okazuj strachu, to pokazuje, że jesteś tchórzem.- powtarzała w myślach i nie ruszyła się nawet o milimetr

-Powiesz po dobroci, czy mam ci w tym pomóc?

-Czekam na twoją pomoc- sprowokowała go, złapał ją za rękę i jednym ciosem wybił w powietrze, gdy chciał uderzyć ją w locie, ona zablokowała atak swoją nogą. Oboje spadli na ziemię gładko lądując.

-Więc skoro nie jesteś z mojego klanu, jak się nazywasz?

-Jak się pyta kogoś jak się nazywa, wypadałoby samemu najpierw się przedstawić.

-Jakaś ty mądra, nazywam się Itachi Uchiha. Teraz ty.

-Hanae Nakatomi

-Więc stąd masz sharingan, ale jakim cudem znalazłaś się tutaj.- myślał

-Nie mogę puścić cię wolno Itachi, przykro mi ale…

-On wie, że uciekłaś?- zapytał

Zdziwiła się i to bardzo, nie spodziewała się takiego pytania. Ale postanowiła zgrywać silną.

-Na pewno już się dowiedział.

-Dlaczego uciekłaś?

-Nie chce być już więcej taka jak wy- powiedziała jadowicie

-Ja już taki nie jestem, dlatego współpracuje z Konoha.

-Współpracujesz z tą wioską? Myślałam, że wasz klan chcę ją zniszczyć

-Nie wszyscy jak widzisz to,że Madara i Sasuke chcą to zrobić nie znaczy, że ja też chcę.

-Dobrze idz, przepuszczę cię.

-Cóż za dobroduszność, dziękuje jaśnie pani.- uśmiechnął się zalotnie i puścił oczko

-Idz bo się rozmyśle.- Gdy wykonał jeden ruch nie odwracając się powiedział:

-Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy Hanae- i znikł w kłębi dymu 

*****

-Naruto, musisz to zrobić jak najszybciej i bardzo dyskretnie, jasne?- spytała Sakura opierając głowę na rękach.

-Oczywiście Sakura, zaraz wrócę.- wyszedł z gabinetu zamykając za sobą dzwi

-Masz już jakieś podejrzenia, kto mógł zrobić coś takiego Tsunade?- zapytał Jirayia opierając się o ścianę

-Mam pare osób. Możliwe, że to..- nie dokończyła gdyż po całym pomieszczeniu rozniosło się pukanie-Wejść

-Sakura- chan musisz to zobaczyć- powiedział Kakashi wyraznie zaniepokojony

Dziewczyna wstała i wyszła z pomieszczenia, w wejściu do szpitala stało parę osób z ANBU. Wszyscy razem z jednostkami ruszyli w stronę domu państwa Nara. Gdy doszli na miejsce widok jaki ujrzeli bardzo nimi wstrząsnął. Na ziemi leżały martwe ciała rodziców Shikamaru.

-Boże.. co tu się stało?- wyjąkała różowo włosa

-Ktoś ich zabił, tak samo jest w domu państwa Aburame, Yamanaka, Hyuga i Inuzuka

-Gdzie jest Shikamaru i reszta?- zapytał Kakashi

-Wszyscy siedzą w domu Ino gdzie ANBU skończyło swoją prace.- powiedział jeden z oddziałów.

-Kakashi-sensei idz po nich. Niech stawią się nie długo w gabinecie hokage.

-Hai!

Dziewczyna teleprotowała się wraz z saninem do biura głowy wioski. Usiadła na fotleu i cierpliwie czekała, w głowie miała już ułożony cały monolog jaki chciała im przedstawić. Po pomieszczeniu rozniosło się pukanie, głośnym Wejść przywitała gości

-Sakura-chan co się stało, że nas wzywasz?- spytała Hinata

-Siadajcie, na pewno wiece po co was zaprosiłam.

-Tak, mamy ci coś do pokazania.- powiedział Shikamaru, poczym każdy z nich wyjął za pleców kopertę.

-Co to jest?- nie zdążyli odpowiedzieć, gdyż do pokoju wbiegł Naruto cały zdyszany.



-Nareszcie znalazłem, jeszcze musiałem cię znalezść i- przerwał gdy zobaczył jakie osoby znajdują się w pomieszczeniu.- Ja już pójdę, zostawiam to tobię Sakura-chan.- zostawił kopertę na biurku, która była identycznie zapakowana jak te, które trzymali jej przyjaciele.

-Wiecie, że trzeba to otworzyć.- powiedziała Hanabi

-Zdajemy sobię z tego sprawę, otwieramy… już- po tych słowach każdy zaczął przecinać swój list.

Gdy wyjeli białe kartki A4 i zaczeli pogłębiac się w lekturze, nie wierzyli własnym oczom, pierwsza wybuchła płaczem Hinata zaraz po niej Ino. Sakura ne chciała spełnić ostatniej prośby swojej ciotki ale wiedziała, że byłaby wtedy z niej dumna.

-Wiecie już wszystko?- zapytała Haruno drżącym głosem

-Tak.- odpowiedzieli wszyscy

-Co zamierzamy z tym zrobić?- zapytała ponownie

-Jak to co? Ja spełnię wolę mojego ojca i uratuję Konohe, nawet za cenę własnego życia- powiedział zdeterminowany Kiba i wstał, zaraz za nim wstał Shikamaru, Hanabi, Hinata i Ino. Sakura spojrzała na nich, potem na list i również wstała.

-Więc od teraz dowódctwo przejmują młodsze pokolenia.- powiedziała

-Jutro omówimy plan działania, teraz wracajcie do domu i wyspijcie się, jutro czeka nas pracowity dzień.

- A ty nie idziesz Sakura?- spytała Ino

-Nie, ja muszę jeszcze coś załatwić.- wszyscy się pożegnail i wyszli.

Dziewczyna usiadła i czekała na przyjaciela swojej ciotki.

-Byłem u Tsunade w szpitalu- powiedział wchodząc

-Nic nowego, jej stan jest stabilny, martwi mnie tylko to, że jeszcze się nie wybudziła.- myślała na głos.

-Wszystko będzie dobrze… czytałaś już list od Tsunade?- nic nie powiedziała tylko podału mu go

Gdy czytała miał bardzo podobną reakcje co ona, spojrzał na nią pytającym wzrokiem.

-Masz zamiar to zrobić?- spytał nie dowierzając

-Mam, zresztą nie mam wyjścia.

-Myślisz, że jak on zareaguje na tą wiadomość?

-Na pewno nie pozytywnie, ale mam nadzieję, że… zrozumie.

*****
Mam nadzieję, że notka się podoba ;D Wyszła nawet długa, nowy szablonik przygotowała Shayen w szabloniarni krytyczna-biel ,Pozdrawiam wszystkich czytelników :* 



.........@..@..@........@...@...@
........@............@....@.................@
........@.......((....@...../)/)...........@
..........@.....(=':')........(':'=).........@
............@...(..(")(")..(")(")..)...@
................@..........................@
....................@.................@
............... .........@.......@
..............................@
Moc prezentów od zajączka
co koszyczek trzyma w rączkach
Wielu wrażeń, mokrej głowy
w poniedziałek dyngusowy.
Życzę jaja święconego
i wszystkiego najlepszego, Życzy Anae <3

3 komentarze:

  1. Hej!
    No, rozdział w końcu był przyzwoicie długi - tak trzymaj!
    Hmm... Twój styl pisania bardzo, ale to bardzo poprawił się od czasu pierwszej notki na tym blogu. Zauważyłam to ostatnio. ^^ Co prawda zabrakło ci w kilku miejscach kropki itp, ale to nieistotne w tym momencie.
    Czy Hanae zwariowała? Żeby zamieszkać u obcego faceta...:o
    Uwielbiam ten moment, gdy walczy Itachi lub Sasuke i tym swoim genialnym głosem szepczą 'Sharingan' no po prostu to jest boskie.
    Tsunade została otruta.. może gdyby ni jej tendencja do picia sake to wszystko by się nie wydarzyło. Hmm... Sakura przejęła dowodzenie - fajne, fajne. Też jestem z niej dumna.
    Szablon śliczny *,* Cud, miód i orzeszki!
    Również Ci życzę wesołych i spokojnych świąt!
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, fajnie że taka długa notka ^^ Szablon też świetny :D Oj, oj się porobiło... Szkoda mi tych ludzi, wgl, kto to zrobił?! Okropne. Ta dziewczyna mnie ciekawi... Skąd ma sharingan? Nie spodziewałam się ^^ Naprawdę, rozdział super ^^ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na Krytyczną biel po odbiór zamówienia. Znajduje sie ono w poście nr 93 - 94. Przy okazji upomnę się o adres do szabloniarni, gdyż nigdzie nie przyuważyłam na blogu.
    Pozdrawiam, Shayen.

    OdpowiedzUsuń